Zapach faktycznie jest mocno specyficzny, jakby miodowo-rumiankowy. Mnie zmęczył strasznie, nie lubię takich zapachów, ale czego się nie robi dla ładniejszej cery i młodszego wyglądu?
W maseczce znajdują się drobinki kwiatów, myślałam, że jest to rumianek, jednak okazało się, że to nagietek. On ma za zadnie rozświetlić cerę, nadać jej blasku oraz wspomóc gojenie. W składzie nie zabrakło ciecierzycy, która ma za zadnie pochłonąć nadmiar sebum bez wysuszania skóry oraz szczypty białej kurkumy. Skład ciekawy, jednak jak zadziałała maseczka?
Podobnie jak po poprzednich odczułam niesamowicie miękką, gładką i przyjemną w dotyku skórę. Oczyściła cerę idealnie. Wszelkie podrażnienia zostały ukojone, a naczynka uspokojone. Pory stały się mniej widoczne, maseczka wyraźnie pomogła w ich 'domknięciu'. Cera pozostała matowa, ale jednocześnie zyskała sporą dawkę nawilżenia i odżywienia. Magia, prawda?
Po maseczce 'La Noce' cera szczególnie pozostała niezwykle rozjaśniona, koloryt został ujednolicona. Pod tym względem ten wariant maseczki najlepiej się spisał, więc jeżeli borykacie się z przebarwieniami to szczególnie ją polecam (świetne efekty przyniesie jej regularne stosowanie).
Skład w pełni naturalny.
Miałyście okazję używać tej maseczki? Jak się u Was sprawdziła?
Mam ją i czeka. Dziś już nie zdążę jej użyć, choć nabrałam ochoty, ale może jutro się uda?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji jej używać ale wydaje się być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńLubiłam :)
OdpowiedzUsuńwidziałam ją dziś w Kontigo, następnym razem kupię i też wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńOstatnio użyłam pierwszy raz i jestem oczarowana :)
OdpowiedzUsuń