Uwielbiam wszelkie błotka i glinki, które zazwyczaj działają wspaniale i potrafią w ciągu kilku minut zrobić prawdziwe cuda z cerą.
Jeśli jesteście ciekawi jak poradziła sobie ta maseczka to zapraszam do lektury ;)
"Maseczka z ciemnym błotem z Morza Martwego jest wzbogacona minerałami, by dokładnie oczyszczać skórę. Jeden z cudów natury, błoto z Morza Martwego, zawiera wyjątkowo dużo cennych składników mineralnych i ma doskonałe właściwości oczyszczające. Usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, delikatnie złuszcza zrogowaciały naskórek, odsłaniając czystą, świeżą skórę. Maseczka z błotem ma w swoim składzie m.in. sód, potas, chlorki magnezu, bromki i siarczany, połączone z witaminą E i olejkami roślinnymi. Zabieg z wykorzystaniem maseczki sprawia, że skóra zyskuje aksamitnie gładki, świeży i promienny wygląd."
Maseczka zamknięta jest w plastikowym, błękitnym słoiczku ze złotą nakrętką. Opakowanie lekkie, nieduże, mieszczące 50 ml maseczki.
Jak na maseczkę z błotem przystało ma ona brunatnobrązowy kolor.
Pocżatkowo wydawało mi się, że wystarczy mi na góra 6-7 aplikacji, jednak okazała się niezwykle wydajna.
Ma ona kremową konsystencję, bardzo gładką. Z łatwością się rozprowadza, a do jednorazowej aplikacji zużywam około 2-3 ml. Przez ponad miesiąc zużyłam około połowy, a nie żałuję jej sobie i aplikuję średnio co 3 dni.
Tak częsta aplikacja nie bez powodu.
Bardzo ją polubiłam. Zmywa się błyskawicznie, bez problemu, pomimo tego, że delikatnie zastyga na twarzy, ale nie aż tak jak klasyczne glinki.
Od razu podczas mycia czuć niesamowitą gładkość skóry. Pory pozostają idealnie oczyszczone i domknięte. A jak wiecie z poprzednich moich recenzji, że okiełznanie moich porów na nosie graniczy z cudem, mam istne sitko.
Po tej maseczce cera wygląda nieskazitelnie. Gładka, bez rozszerzonych porów, idealnie oczyszczona, a przy tym miękka i nawilżona.
Maseczka delikatnie nawilża cerę i przywraca jej równowagę.
Uwielbiam ją nakładać rano, przed nałożeniem makijażu.
Wystarczy zaledwie 10 minut, aby zadziałała i przeobraziłą cerę w nie do poznania.
Przez cały dzień po jej użyciu makijaż o wiele dłużej mi się trzyma. Cera wydziela mniejszą ilość sebum, jednak nie tylko w dzień jej aplikacji. Efekt utrzymuje się około 2-3 dni.
Niezwykle polubiłam tą maseczkę i bardzo się cieszę, że pojawiła się w beGlossy. Zapewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Zresztą marka była mi zupełnie obca, nieznana.
Jej koszt to 44 zł za 50 ml. Patrząc na jej wydajność zdecydowanie jest tego warta.
Znacie kosmetyki SeeSee?
Lubicie błotne maseczki?
Też lubię glinki, szczególnie takie gotowe w formie pasty . zupełnie nie znam SeeSee
OdpowiedzUsuńfajnie wygląda;)
OdpowiedzUsuńTez mi się podoba.
UsuńW tej chwili mam błoto z Morza Martwego takie samodzielne i jego używam :) Całkiem zadowolona jestem :)
OdpowiedzUsuńnie znam, ale fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszelkie błota i glinki :)
OdpowiedzUsuń