środa, 6 lipca 2016

Pixie Cosmetics - My Secret Mineral Rouge Powder - Terra Cotta, Poison Berry, Dusky Rose

Róże mineralne My Secret Mineral Rouge Powder od Pixie Cosmetics to gama 20 przepięknych kolorów. Zachwycam się nimi odkąd ukazały się na rynku. Po przetestowaniu próbek wybrałam 3 odcienie, na których dzisiaj się skupimy ;)


 Swatche wszystkich 20 odcieni pokazywałam już na blogu TUTAJ.  Gama kolorystyczna jest niezwykle dobrze przemyślana, nie ma tutaj krzykliwych, ani 'świnkowatych' różów. Nikt i żadnym z odcieni nie zrobi sobie krzywdy. Przetestowałam je wszystkie na swojej jasnej cerze i w każdym z nich czułam się dobrze. Żadnym z nich nie narobiłam sobie plam, a uwierzcie, że nie mam za dużej wprawy w nakładaniu różu.
Wybrałam w pełnym wymiarze 3 odcienie: Terra Cotta, Poison Berry, Dusky Rose. Starałam się wybrać takie kolory, których nie miałam jeszcze w swoim mineralnym zbiorze kosmetyków ;) Na końcu tej recenzji znajdziecie także swatche z porównaniem różów dwóch innych firm.


Opakowania mają pojemność 3,5 g. Bardzo podoba mi się ich forma solniczki, zupełnie inna od wszystkich innych, a niezwykle praktyczna. Zajmuje też bardzo mało miejsca w kosmetyczce, co dla mnie też jest ważne. Dziurki w sitku są niewielkie i idealnie dawkują odpowiednią ilość różu.
Jedyny minus tutaj jest małej zakrętki, przez co niewygodnie się 'macza' w niej pędzel i potrzebujemy dodatkowego pojemniczka, aby wetrzeć róż w pędzelek.


Odcienie wybrałam w dość różnej tonacji, tak, aby nie powtarzały mi się kolorystycznie. I świetnie mi się to udało. Jestem niezwykle z nich zadowolona.

Terra Cotta to taka typowa mocno przygaszona beżem brzoskwinka, choć można ją też opisać jako delikatny beż z dodatkiem brzoskwinki. Jak kto woli ;) Odcień ten pięknie ożywia twarz, rozpromienia. Nadaje młodzieńczego blasku i świeżości. Bardzo go lubię, choć jeszcze testując próbki w życiu bym nie pomyślała, że aż tak mi się spodoba.
Dusky Rose to delikatny brudny róż. Róż delikatnie przygaszony, pudrowy. Bardzo mi się spodobał od razu. Dziewczęcy kolor. Już po jednym muśnięciu twarzy pędzlem z tym różem twarz nabiera zupełnie innego wyrazu, zyskując świeży, naturalny wygląd. Z naciskiem na słowo naturalny. Jest on niemalże identyczny jak moje naturalne rumieńce, jedynie ciut bardziej przygaszony.
Poison Berry to nie tyle róż dla mnie co brązer lub po prostu produkt 2w1. Ładny brąz w ciepłym, złotawym odcieniu. Idealny do wymodelowania i delikatnego opalenia twarzy. Spośród tej trójki najbardziej przeze mnie lubiany i najczęściej używany. Świetnie się sprawdza przy szybkich makijażach, nie muszę już używać typowego brązera. Wystarczy Poison Berry.

Pod względem konsystencji  także uwielbiam je niesamowicie - są bardzo kremowe i jedwabiste.  Aplikacja nie sprawia żadnych problemów, mimo, że róże mają sypką formę i są bardzo dobrze napigmentowane. Nie smużą, nie tworzą plam (nawet z użyciem kiepskiej jakości pędzli). Bardzo łatwo je rozetrzeć i odpowiednio nałożyć na policzki. Idealnie sprawdzą się także u początkujących w makijażu osobom.

Trwałość na szóstkę. Od porannego nałożenia różu, aż do wieczornego demakijażu kolory pozostaja tak samo intensywne. Wcale nie blakną. Kolory nie tracą na intensywności w ciągu dnia.

Poniżej swatche i małe porównanie do moich dwóch ulubionych różów innych firm:


Skład mamy oczywiście w pełni mineralny i w 100% naturalny.  Bez parabenów, silikonów, olejów mineralnych, talku czy składników pochodzenia zwierzęcego jak np. karmin czy jedwab.

Nie ma szans żeby zapchał naszą cerę i zaszkodził jej w jakikolwiek sposób.

Choćbym chciała to nie mam się do czego przyczepić ;)
Wydajność niesamowita, już sama próbka wystarcza na kilkadziesiąt (!!!) aplikacji. Zachęcam choćby do przetestowania małych próbek, a gwarantuję, że pokochacie te róże tak jak ja ;)

Róże dostępne są na stronie producenta Pixie Cosmetics w cenie 48 zł (3,5 g).

Jak tu nie kochać mineralnych kosmetyków? :)
Miałyście do czynienia już z różami Pixie Cosmetics?

13 komentarzy:

  1. Posiadam jedynie podkład w pudrze tej firmy. Nie będę ukrywać, że z róży najbardziej wpadł mi jednak w oko Nude od Annabelle Minerals ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie używałam jeszcze mineralnych różów. Jedyne mineralne cudeńko, z jakiego korzystam, to podkład z amilie minerals, o którym już chyba gdzieś, kiedyś pisałam ;) Kolor Dusky rose z tych, które prezentowałaś podoba mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam próbkę z BeGlossy i naprawdę mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. może kiedyś wypróbuję próbki, obecnie mam 2 róże i 2 bronzery co jest dla mnie już trochę za wiele. bo i ile lubię mieć wybór w pielęgnacji to rzadko się maluję i większa ilość kolorki mnie drażni, bo leży i się marnuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam tyle tego typu kosmetyków, że jakbym skusiła się na kolejny, to byłoby jakieś przestępstwo normalnie :P Ale dobrze wiedzieć, że to dobry produkt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam,że pierwszy raz słyszę o marce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładne kolory! I opakowania! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam, ale z chęcią bym przetestowała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Opakowanie tych róży jest bardzo oryginalne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kosmetyki pixie są mi kompletnie nieznane

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyglądają świetnie ! Mam na razie tylko ich nowy puder matujący, ale skuszę się na więcej :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...