Czas na prezentację sierpniowej edycji ShinyBox 'Welcome to the Beauty Jungle', którego wartość minimalna to aż 400 zł. Co takiego znalazło się w pudełku? Czy warto się na nie skusić? Zobaczcie sami ;)
Produktem o najwyższej wartości, który znacznie 'podbił' wartość pudełka jest voucher, dostęp do aplikacji Dr Barbara o wartości 369 zł. Ściągnęłam tą aplikację wczoraj, zdążyłam przejrzeć przepisy, które nawet mi się spodobały, jednak natarczywe powiadomienia z aplikacji, które nie dały się wyłączyć doprowadzały mnie do szału. Skasowałam ją... I szczerze, mimo najszczerszych chęci i zainteresowania zdrowym odżywianiem nie powrócę do nich. Jest mnóstwo innych, podobnych aplikacji, do których w dodatku dostęp jest darmowy.
Bardzo kontrowersyjny produkt, z którego dużo dziewczyn jest niezadowolona - farba do włosów Cameleo z Delia (9,50 zł). Choć od 2 miesięcy nie używam farb drogeryjnych to jestem zadowolona. Przede wszystkim ucieszył mnie kolor, który jest w 100% trafiony (dla mamy ;)). Sama używam fioletów, burgundów itp. odcieni, jednak tylko profesjonalnych. Niestety drogeryjne farby bardzo zniszczyły mi włosy i nie planuję do nich powrotu. Zobaczymy jak się sprawdzi u mamy, w nadchodzącym tygodniu ją przetestujemy.
W pudełku nie zabrakło nowości do pielęgnacji ciała, wśród nich kremowa emulsja do mycia AA (10,99 zł / 400 ml). Nie używam kosmetyków AA od kilku lat, od czasu fali uczuleń na ich kosmetyki. Niestety mam straszny uraz po tym jak ich krem rozświetlający o mało nie spalił mi twarzy. Kremową emulsję jednak przetestuję za jakiś czas (niestety mam za duże zapasy 'myjaków' w kolejce), mam nadzieję, że nie wyrządzi mi krzywdy.
Do ciała znalazł się także hypoalergiczny balsam do ciała Cztery Pory Roku (4,98 zł). Balsamy używam głównie zimą i wiosną, dlatego też niespecjalnie ucieszył mnie kolejny już balsam do ciała w pudełku. Niemalże co miesiąc jakiś znajduję, nie nadążam zużywać ;) Pewnie komuś go podaruję.
Efektima chusteczka brązująca do ciała (1,87 zł). Nie używam samoopalaczy, nie lubię ich. Wolę naturalną opaleniznę czerpaną prosto ze słońca ;))
SheFoot Domowe SPA dla stóp (5,31 zł) - dwuetapowy zabieg już przetestowany. Bardzo fajne produkty: peeling, który porządnie zdarł martwy naskórek i zmiękczył skórę. Maska doskonale nawilżyła, zmiękczyła i wygładziła skórę. Fajny duet, do którego możliwe, że będę powracała w przyszłości.
Kueshi regenerująca emulsja do ciała 30 ml (76 zł / 50 ml). Najciekawszy i najlepszy kosmetyk tej edycji Shinybox. Ogromnie jestem ciekawa emulsji, głównie przez zawartość śluzu ślimaka, o którego właściwościach już miałam okazję się przekonać. Dodatkowo w emulsji mamy między innymi olejek różany. Przeczuwam duży HIT :) Obym się nie myliła.
W pudełku znalazłam też niespodziankę - metaliczny cień Metallix z Constance Carroll - prześliczny turkusowy odcień. Napigmentowany jest bardzo dobrze. Z pewnością nie raz na blogu zobaczycie makijaże z jego użyciem. Bardzo chciałam przetestować cienie z tej serii i cieszę się, że mam okazję choć jeden sprawdzić. Pewnie skuszę się na inne odcienie.
Nie zabrakło akcesoriów do makijażu, w moim pudełku była szczoteczka do brwi i rzęs Donegal z najnowszej linii Jungle. O tej serii już pisałam na blogu TUTAJ, mam 4 pędzle. Cieszę się, że trafiła mi się szczoteczka, ponieważ miałam ją kupić. Świetna seria pędzli, niedroga a jakościowo dorównuje dużo droższym. Polecam! :)
Na końcu śmierdziuszek - serum do skóry głowy Betula Alba Care z Vis Plantis. Zapach strasznie nieprzyjemny i intensywny, całe pudełko nim przesiąkło, jednak może serum będzie skuteczne. Jako, że jest ono na problemy z łupieżem czy łuszczycą to ja go nie będę używać. Przekazałam już siostrzeńcowi, który choruje na łuszczycę. Mam nadzieję, że serum świetnie się sprawdzi i choć złagodzi problem.
Sierpniowa edycja ShinyBox jak dla mnie jest najsłabszą od roku, a nawet dwóch lat. Wiecie, że rzadko narzekam, jednak tym razem wyszło słabo, bardzo słabo. Nie dziwię się tylu niepochlebnym recenzjom, tym bardziej, że nie każdy wiedział, że należy wypełnić ankietę, aby mieć dopasowaną kolorystycznie farbę do włosów. Kolejne żele do ciała, balsamy, saszetkowe kosmetyki... Zachwytów brak.
Jedynie ucieszyła mnie emulsja Kueshi, szczoteczka Donegal i cień Constance Carroll.
Mam nadzieję, że kolejne edycje będą dużo lepsze! Trzymam kciuki za ekipę ShinyBox, aby podołała i zachwyciła nas kolejnymi pudełkami.
A Wam podoba się sierpniowy ShinyBox? Co sądzicie o zawartości?
Jak dla mnie te pudełko to nieporozumienie :/ Tak reklamowane, a w środku... zawód :C
OdpowiedzUsuńWedług mnie słabo/. Ja dostałam dwa balsamy do ciała/
OdpowiedzUsuńBardzo słabo. Nie zostawiłam sobie nic oprócz pędzelka ;) Reszta idzie do ludzi. Kto wysyła ludziom farby do włosów na chybił trafił. Aplikację oddałam siostrze, co z nią zrobi to jej sprawa...
OdpowiedzUsuńta seria pędzli jest przepiękna:)
OdpowiedzUsuńJak zawsze - bez szaleństwa.
OdpowiedzUsuńUważam, że ładowanie do pudełka farby do włosów było pomyłką. Nie każdy farbuje włosy, a jeśli nawet, to prawdopodobieństwo dostania odpowiedniego koloru graniczyło z cudem.
OdpowiedzUsuńja jestem zadowolona z tego zestawu, akurat trafiłam na to co chciałam dostać, tylko saszetki oddaję co jest ewenementem bo zawsze jakiś pełnowymiarowy produkt też leciał do mojej siostry lub mamy, a tym razem zostawiam je sobie
OdpowiedzUsuńto ci się piekny odcień farby trafił!
OdpowiedzUsuńu ciebie akurat farba by mi pasowała ;) mnie się to pudełeczko podoba ;)
OdpowiedzUsuń