Bronzer zamknięty jest w bardzo zgrabnej, cieniutkiej kasetce z lusterkiem. Opakowanie proste, ale zarazem eleganckie, utrzymane w biało-czarnej kolorystyce.
Pojemność bronzera to 9 gram, wystarczająca ilość na dobre kilka miesięcy. Tym bardziej, że bronzer jest bardzo dobrze napigmentowany.
'Honolulu' ma niezwykle ciekawy kolor - chłodny brąz, bez pomarańczowych, ani ceglanych tonów, jednak jest on też delikatnie ciepły. Na swatchach niżej możecie zobaczyć jak przy nim wyglądają inne mineralne bronzery w chłodnej tonacji. Te z Ecolore wręcz są przy nim szare i 'brudne'.
Z jednej strony bronzer wydaje się matowy, nawet w słońcu nie można się dopatrzeć żadnych drobinek, po prostu ich nie ma. Jednak nadaje on delikatne, jakby satynowe wykończenie, dzięki mice, którą ma w składzie. Dzięki jego 'wielowymiarowości' świetnie sprawdza się przy konturowaniu i modelowaniu twarzy, ale także delikatnym ocieplaniu i nadaniu cerze delikatnej 'opalenizny'. Świetny efekt, który z łatwością można uzyskać. Bronzer ma średni odcień, w opakowaniu wydaje się bardzo ciemny, jednak jest on odpowiedni do jasnych cer, ale także tych bardziej opalonych. U mnie na pewno sprawdzi się także zimą, kiedy cerę mam jaśniejszą o jakieś 1,5 tonu.
Efekt można stopniować, a z bronzerem 'Honolulu' to czysta przyjemność. Nakładanie go nie sprawia żadnych problemów. Nie tworzy on smug, plam - bardzo łatwo i ładnie się rozciera. Próbowałam go z przeróżnymi pędzlami i z każdym dobrze współpracuje.
Nie kruszy się, ani nie osypuje - wcale! Z czym jeszcze się chyba nie spotkałam w przypadku prasowanego bronzera. Cudeńko! Bardzo wdzięczny produkt, z którym poradzi sobie każdy.
Bardzo go polubiłam i choć nigdy nie narzekałam na sypkie formy mineralnych kosmetyków, to muszę przyznać, że prasowany bronzer zdecydowanie jest łatwiejszy i szybszy w zastosowaniu. Idealny na co dzień.
Skład ma przecudowny. Nie ma w nim oczywiście talku czy innych paskudnych składników. Za to skład obfituje w same naturalne składniki, oprócz minerałów i pigmentów mamy między innymi oleje: arganowy, z nasion granatu, z nasion słonecznika, rycynowy, manuka, ale także witaminę E. Wpływają one korzystnie na cerę, pielęgnując ją.
Idealnie sprawdza się bronzer przy mojej delikatnej, wrażliwej cerze. Nie podrażnia jej, nie zapycha. Docenią go także alergicy.
Dostępny jest na Costasy.pl w cenie 90,90 zł.
Zdecydowanie jest wart swojej ceny, nie tylko ze względu na świetny naturalny skład, ale także na wydajność i piękny efekt na twarzy.
Macie już prasowany bronzer Lily Lolo w odcieniu 'Honolulu'? Zadowolone jesteście z niego?
Nie używam bronzerów :)
OdpowiedzUsuńW opakowaniu wydaje się byc ciemny, a na dłoni wygląda ślicznie :) Chciałabym coś wypróbowac z minerałków, moze w końcu się uda :))
OdpowiedzUsuńpolecam bardzo ;) ja sobie nie wyobrażam makijażu bez minerałów ;)
UsuńPo Twojej recenzji wpadły mi w oko te z Ecolore :D
OdpowiedzUsuńbardzo i je lubię, od ponad roku nr 1 był 'Diani' (wiosną i zimą), zaś 'Balos' jak się opalę - latem i jesienią. Typowo chłodne bronzery do konturowania.
UsuńKocham ten bronzer i nie wiem co pocznę kiedy mi się skończy :D Ja używam go nie tylko w połączeniu z minerałami i zawsze wygląda super i trzyma się cały dzień :)
OdpowiedzUsuńJa się boję bronzerów, jakoś zawsze mam wrażenie, że kiepsko u mnie wyglądają :/
OdpowiedzUsuńwspaniały!
OdpowiedzUsuńja wolę bardziej ciepłe bronzery, uwielbiam produkty Lily Lolo.
OdpowiedzUsuńależ ciemno Ci na zdjęciach wyszedł :) lubię go bardzo...już widać mi denko :)
OdpowiedzUsuńon w ogóle jest dużo ciemniejszy w opakowaniu niż na skórze... i całe szczęście ;)
Usuńz tym ciemnym tłem chyba przesadziłam i faktycznie kolor przeraża jeszcze bardziej niż w rzeczywistości ;)
Podoba mi się efekt na skórze :)
OdpowiedzUsuń