Olejek do opalania w sprayu 'złociste drobinki' SPF 10
Zacziemy od olejku, który taką srokę jaką jestem od razu przyciągnął. A wszystko przez miliony złotych drobinek, które są w nim zatopione.
Olejki do opalania zawsze najlepiej sprawdzają się do opalania. Natłuszczone nimi ciało szybko się opala, szczególnie tak jak w przypadku olejku Kolastyna ochrona jest na poziomie 10 SPF. Niewielka, dlatego trzeba uważać i nie przesadzić z opalaniem.
Drobinki w nim zatopione pięknie błyszczą na ciele, przez co jeszcze bardziej przyciągają promienie słoneczne. Skóra opala się błyskawicznie.
Nie nabawiłam się poparzeń, jednak używając go starałam się krócej opalać, niż w przypadku, gdy używałam balsamów czy olejków z większą ochroną przeciwsłoneczną.
Olejek pięknie pachnie czekoladowo-kokosowo. Zapach to jego kolejny atut. Bardzo umila to opalanie, które już samo w sobie jest przyjemne.
Na minus niestety parafina w składzie, którą nie do końca lubię, jednak w kosmetykach do ciała jestem jeszcze w stanie ją używać.
Kosztuje 17 zł / 150 ml
Emulsja do opalania 20 SPF
Emulsję do opalania najczęściej używam. Ochrona 20 SPF jest dla mnie tą idealną. Spokojnie można się opalać, bez obawy o poparzenia, a lekka, nietłusta konsystencja jest niezwykle przyjemna w użyciu.
Emulsja błyskawicznie się wchłania, nie bieli skóry. Pozostawia na skórze delikatny, aksamitny film. Bardzo dobrze chroni skórę (choć jak zawsze umiar jest wskazany).
Nawilża skórę i pozostawia ją niesamowicie gładką.
Nawet stosując olejek do opalania, o którym wyżej wspomniałam stosowałam dodatkowo emulsję punktowo na pieprzyki i znamiona. Pamiętajcie o tym także i Wy, aby zabezpieczać takie niedoskonałości skóry podwójnie.
Kosztuje ok 13 zł / 200 ml
Nawilżający olejek do ciała po opalaniu
Skoro już się opaliłyśmy ważne jest, aby dostarczyć skórze porządnej dawki nawilżenia. Jednym z kosmetyków po opalaniu jest olejek, który widzicie wyżej na zdjęciu. Bardzo podoba mi się jego opakowanie, mam słabość do błękitnych, turkusowych opakowań.
Olejek nie tylko ładnie się prezentuje, ale też obłędnie pachnie kokosem. Aż chciałoby się go zjeść, albo wypić, ponieważ czuć też odrobinę alkohol i od razu kojarzy mi się z drinkiem Malibu ;)
Olejek nie jest tłusty, to taki typowy suchy olejek. Nawilża skórę bardzo dobrze, wygładza, pozostawia delikatną, miękką i przyjemną w dotyku. Dostarcza skórze wszystko to czego potrzebuje po opalaniu.
Olejek kosztuje ok 17 zł / 150 ml
Balsam po opalaniu S.O.S.
Jeżeli ktoś nie lubi olejków to w ofercie Kolastyny mamy także balsam po opalaniu S.O.S.
Ma on niezwykle lekką konsystencję jak mleczko kosmetyczne. Szybko się wchłania, pozostawiając delikatny film na skórze. Natychmiastowo koi i łagodzi podrażnione miejsca. Zapewnia intensywną pielęgnację i daje niezwykły komfort po opalaniu. Wyjątkowo trzymam ten balsam w lodówce, aby spotęgować uczucie ukojenia. Idealnie chłodzi jeszcze gorącą skórę po opalaniu, orzeźwia.
Świetnie się sprawdza w swojej roli, a przy tym przyjemnie 'kremowo' pachnie.
Kosztuje ok 15 zł / 200 ml
Pamiętam kosmetyki Kolastyna sprzed lat, były moimi pierwszymi, jakie używałam do opalania, jeszcze jako nastolatka. Miło je wspominałam, dlatego chętnie do nich wróciłam. Świetnie się sprawdzają w swojej roli, choć marzy mi się jeszcze, aby zostały udoskonalone składy, tak aby nie było w nich np. parafiny.
Kosmetyki dostępne są praktycznie w każdej drogerii. Obecnie widziałam je w promocji w Rossmannie (m.in. olejek ze złotymi drobinkami kosztuje 14,99zł).
Znacie kosmetyki Kolastyna? Używacie?
Co o nich sądzicie? Jak się u Was sprawdzają?
Świetne produkty, aż żałuję, że u mnie leje od wczoraj...
OdpowiedzUsuńLubię te produkty :)
OdpowiedzUsuńolejki do opalania i po opalaniu bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńJa unikam słońce ale czasami lubię wystawić nóżki na słońce ;)
OdpowiedzUsuńolejki kuszące
OdpowiedzUsuńFajne produkty, rowniez ich kiedys uzywałam, ale postawiłam jednak na firme Lirene. Fajny blog :)
OdpowiedzUsuńwieki nie mialam kolastyny
OdpowiedzUsuńkolastyny używałam w sezonie 2017, wszędzie widzę na sezon 2017 złociutkie moje polecają ziaje, dobre nie dobre?
OdpowiedzUsuń