Brzmi wspaniale prawda? Od kilku tygodni testowałam 4 kosmetyki tej marki. Byłam ogromnie ciekawa jak nowa marka sprawdzi się na mojej kapryśnej, mieszanej cerze.
KREM NAWILŻAJĄCY 'HERBATA MATCHA & MANGO'
Zacznę od mojego absolutnego hitu tej marki - nawilżającego kremu do twarzy z ekstraktem z herbaty matcha i ekstraktu z mango.
Jednak zanim o działaniu muszę choć troszkę pochwalić przeuroczne opakowania, utrzymane w czarnej kolorystyce z delikatnie kolorowymi grafikami owoców. Proste, nieskomplikowane, ale zdecydowanie zwracają na siebie swoją uwagę.
Zgrabny, szklany słoiczek mieści 50 ml kremu. W cenie regularnej kosztuje on 27,99 zł. Jak na naturalny, wegański skład jest to chyba najlepsza cena na rynku. W jego składzie znalazło się mnóstwo naturalnych składników - aż 97%, m.in. olej ze słodkich migdałów, masło shea, ekstrakt z zielonej herbaty matcha, ekstrakt z mango.
Mimo bogatego składu krem jest niezwykle lekki. Leciutka, przyjemna konsystencja natychmiastowo wchłania się w skórę, pozostawiając delikatny, nietłusty film. Nawilża dogłębnie, lepiej niż niejeden treściwszy krem. Efekt nawilżenia utrzymuje się naprawdę długo.
Nawilża, ale i odżywia skórę, koi wszelkie podrażnienia. Wzięłam go ze sobą na urlop i spisał się na szóstkę z plusem kojąc i zapewniając delikatnie spieczonej skórze odpowiednią dawkę nawilżenia. Używam go zarówno na dzień jak i na noc, mimo swojej lekkości zapewnia mi idealne nawilżenie skóry.
Nie podrażnił cery, nie zapchał jej (a wręcz pomagał zagoić niedoskonałości).
Jestem zachwycona tym kremem i na pewno często będę do niego wracać. Świetny skład, niska cena i co najważniejsze działanie, które przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Warto jeszcze wspomnieć o bardzo ładnym, delikatnym owocowo-kwiatowym zapachu kremu, który zdecydowanie umila codzienną pielęgnację z użyciem tego kremu.
Zapach jest delikatny, niemęczący.
MALINOWY PEELING DO TWARZY 'MALINY & EUKALIPTUS'
Kolejny kosmetyk to malinowy peeling do twarzy z malinami i eukaliptusem.
Dedykowany jest on cerze normalnej i mieszanej.
Zamknięty jest w identycznym słoiczku jak krem. Jego pojemność to 50 ml. Kosztuje 19,99 zł.
W jego składzie znajduje się aż 98% składników naturalnych, m.in. ekstrakt z eukaliptusa, ekstrakt z malin, drobinki pestek malin.
Swoją konsystencją przypomina mi mus z jabłek. Delikatna, żelowa konsystencja, w której zatopione są drobinki pestek malin w dwóch rozmiarach, aby zapewnić skórze doskonałe oczyszczenie na wielu poziomach.
Bardzo lubię peelingi, które mocno peelingują skórę, ten ma ostre drobinki, jednak wydaje mi się, że lepiej jakby było ich więcej, a były same bardzo drobno zmielone. Polubiłam się z nim mimo tego. Świetnie złuszcza martwy naskórek i pozostawia skórę niezwykle gładką i przyjemną w dotyku. Poprawia krążenie i odpowiednio przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Trzeba uważać, aby nie podrażnić sobie nim skóry i wykonywać delikatny masaż.
Pachnie bardzo ładnie.
Godny uwagi, z króciutkim, naturalnym składem.
HYDROLAT LAWENDOWY DO SKÓRY I WŁOSÓW
Choć hydrolaty od długiego czasu są już popularne to w sumie od niedawna dopiero poznaję ich drogocenne właściwości. Z lawendowym już miałam do czynienia i póki co jest moim ulubionym, świetnie sprawdza się na mojej cerze. Tak jest i z tym, który nadaje cudowne ukojenie cery, a dzięki pięknemu zapachowi odpręża i relaksuje. Koi cerę, regeneruje. Używam go zarówno rano, jak i wieczorem po demakijażu (wtedy szczególnie doceniam jego właściwości).
Bardzo lubię go używać pod krem i właśnie wyżej opisywany krem stosuję na hydrolat, kiedy jeszcze nie do końca wchłonie się w skórę.
Nie stosowałam go jeszcze na włosy, ale na pewno to nadrobię.
Skład ma niezwykle króciutki i w 99% naturalny. Znajdziemy tam hydrolat z jadalnych kwiatów lawendy wąskolistnej, która doceniana jest za właściwości antyoksydacyjne, kojące oraz regenerujące.
Butelka jest z pompką i tu muszę przyznać, że o wiele bardziej wolałabym spray, który zdecydowanie byłby bardziej komfortowy w użyciu.
Hydrolat kosztuje 23,99 zł, a jego pojemność to 250 ml.
ZIELONA MASKA ALGOWA PEEL-OFF
Na sam koniec maseczka algowa. Jak pachną algi każdy chyba wie, ich zapach nie jest najpiękniejszy, jednak tutaj widać, że producent walczył :)) i próbował go zatuszować pięknym zapachem. Prawie mu to się udało, choć algi było czuć. Nie lubię ich zapachu, ale trzeba przyznać, że maski algowe potrafią zdziałać cuda. Uwielbiam i polubiłam także tą maseczkę, która sprawiła, że moja cera stała się gładka, miękka, przyjemna w dotyku. Uspokoiła naczynka, domknęła moje wiecznie rozszerzone pory na nosie. Oczyściła także cerę, która nabrała młodzieńczego blasku.
Kosztuje 5,99 zł.
Kosmetyki Botanic SkinFood widzę, że błyskawicznie się wyprzedają w Drogeriach Natura i wcale się nie dziwię. Ciężko dostać kosmetyki z naturalnym składem w tak dobrej cenie. Od siebie szczególnie polecam Wam krem z mango, który mocno mnie zachwycił oraz hydrolat lawendowy.
Warto na nie polować :)
Widziałam, że bardzo dużą popularność zyskała także ich esencja do twarzy, na pewno i ja ją wypróbuję.
Miałyście okazję już testować te kosmetyki? Dajcie znać co sądzicie o tych kosmetykach.
Bardzo ciekawe kosmetyki, ciesze sie ze coraz wiecej marek spoglada dobrym okiem na sklad :)
OdpowiedzUsuńciekawe, ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te kosmetyki..i coś co mnie zaskoczyło to to, że są produkowane prze polską Marizę ( kojarzysz taką firmę co miała kiedyś - bo nie wiem jak jest teraz, kosmetyki z katalogu? )
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nawet nie zwróciłam uwagi kto je produkuje. Że polskie to wiedziałam.
UsuńSpisali się na medal z tymi kosmetykami, oby tak dalej ;)
Marizę kojarzę ;)
ta seria jest co raz bardziej popularna, właśnie kończę peeling.
OdpowiedzUsuńnie kojarzyłam tej serii, mimo iż jak widzę jest ona już obecna jakiś czas na rynku, nie mniej jednak lepiej odkryć coś później niż wcale ;) jako że są to wegańskie kosmetyki ze sklepu który jest nieopodal mnie to nie mogę nie skorzystać ;)
OdpowiedzUsuń