"Zawiera unikalną kombinację minerałów z Morza Martwego, witamin, protein i naturalnych ekstraktów roślinnych. Stosowany regularnie spłyca zmarszczki, usuwa opuchliznę i cienie pod oczami. Pozostawia okolice oczu promienne, pełne naturalnego blasku. Idealny do codziennej pielęgnacji na noc i na dzień dla każdego rodzaju cery."
Nigdy bym nie zwróciła uwagi na ten krem, ze względu na opakowanie (nie ukrywajmy, nie przykuwa wzroku, ani też nie wzbudza zaufania). Gdyby nie to, że krem znalazł się w styczniowej edycji ShinyBox pewnie nigdy nie trafiłby do mojej kosmetyczki.
Proste, aż nadto opakowanie nie należy do niezwykle uroczych. Niby nie jest to najważniejsze, ale jestem sroką i lubię ładnie opakowane kosmetyki.
Opakowanie w pełni plastikowe, z higieniczną pompką typu air-less. Na buteleczce mamy także skład i miejsce produkcji (made in Jordan!).
Skład niezwykle bogaty i bardzo, ale to bardzo mnie zaskoczył. Same bogactwo cennych składników: ekstraktów, witamin i minerałów.
Konsystencję ma odpowiednio gęstą. Z łatwością się rozprowadza, szybko wchłania nie pozostawiając tłustej, ani lepkiej warstwy. Idealnie sprawdza się zarówno jako krem na dzień (pod makijaż), jak i krem na noc. Natychmiastowo koi i nawilża wrażliwą skórę pod oczami. Nie sposób nie pokochać go od pierwszego użycia. Działa niczym plaster na ranę. A przy tym jest niezwykle delikatny, nie podrażnia oczu, nie powoduje łzawienia ani żadnego dyskomfortu.
Wystarczył mi na ponad 2 miesiące codziennego stosowania (2 razy dziennie). To w jaki sposób moja skóra została odżywiona i wyraźnie rozpromieniona jest nie do opisania. Efekt widoczny gołym okiem, ale to nie koniec jego możliwości. Wyraźnie spłycił zmarszczki pod oczami. Skóra zyskała jędrność i elastyczność.
Co ważne efekty nawilżenia, odżywienia czy zdrowej promiennej skóry nie utrzymywał się tylko w momencie kiedy krem był na skórze. Dogłębne nawilżenie, długotrwałe - takie jakie powinny być po każdym jednym użytym przez nas kremie.
Nie spodziewałam się, że tak cudownie zadziała ten niepozorny krem. Jestem zachwycona jego działaniem i na pewno skuszę się na całą serię Power of Minerals od L'Orient.
Skład INCI: purified water (aqua), chamomilla recutita (chamomile extract), urtica dioica (nettle) extract, tussilago farfara (coltsfoot) leaf extract, horsetial (equisetum arvense) extract, horse chestnut seed extract, cucumis sativus leaf extract (cucumber), algae extract, aloe barbadensis (aloe vera) gel,, hygroplex, tocopherol acetat (vitamin E), panthenol (provitamin 5), magnesium ascorbyl phosphat (vitamin C), whey protein retinyl palmitat (vitamin A), glycolic acid, lactic acid, propylene glycol, edta, bht, polysorbate 20, carbomer, triethanolamine, dead sea water (maris aqua), acnibio ac.
Krem kosztuje 64 zł (15 ml), jednak zdecydowanie jest wart każdej jednej złotówki.
Znacie markę L'Orient? Polecacie jakiś inny kosmetyk tej marki?
Ciekawe czy by się u mnie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawy produkt, ale akurat zamówiłam krem pod oczy od konsultantki, więc może kiedyś się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńu mnie ten krem sprawdził się przeciętnie. nie był zły ani jakiś szałowy, po prostu ok.
OdpowiedzUsuńDla mnie niestety troszkę za drogi, ale cieszę się, że tobie świetnie się sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńnie znam marki:)
OdpowiedzUsuńJa także polubiłam się bardzo z tym kremem.
OdpowiedzUsuńCiekawe to opakowanie, marki nie znam, ale decydowanie interesujący produkt :D
OdpowiedzUsuń