Planowałam na dziś recenzję pędzli, ale ten szaro-bury dzień trzeba troszkę 'pokolorować', więc pokażę piękne róże do policzków marki Feerie Celeste. Prasowane, w 10 przecudownych odcieniach z naturalnym składem.
Róże są w sprasowanej formie. Każdy z nich ma pojemność 3 g, a umieszczone są w refillowych opakowaniach. Opakowania są nie tylko przepiękne - utrzymane w granatowo-fioletowej tonacji ze złotą czcionką i złotą gumeczką, ale też bardzo solidne i trwałe. Nie ma przymusu przenoszenia różu do magnetycznej palety. Używam każdego dnia kosmetyki Feerie Celeste i od kilku miesięcy już wciąż te zgrabne opakowania prezentują się jak nowe. Plusem jest także to, że zajmują mało miejsca w toaletce, ale świetnie się też sprawdzą w podróży i na pewno będę je zabierała ze sobą w takiej formie.
Cała gama kolorystyczna serii Rosy Rhapsody to 10 kolorów spośród których każdy znajdzie odpowiedni dla siebie odcień. Kolory są prześliczne i idealnie dobrane do polskich, jasnych karnacji. Żadnym z tych odcieni nie zrobimy sobie krzywdy, nie grozi efekt makijażu niczym z cyrku nawet jeśli nabierzemy za dużą ilość produktu na pędzel.
Piękne, pastelowe wręcz odcienie różów z beżowymi, fioletowymi czy brzoskwiniowymi odcieniami.
Zarówno w chłodnej tonacji jak i cieplejszej. Nie mam odwagi opisywać każdego z odcieni, ponieważ na stronie znajdziecie piękne, bajkowe opisy. Koniecznie zapoznajcie się z nimi.Wkłady zawierają 3 g produktu. Sprasowane są dobrze, nie pylą ani nie kruszą się. A używam do ich aplikacji nie tylko syntetycznych pędzli, ale także tych mniej delikatnych z naturalnego włosia, m.in. z kozy.
Konsystencja jest cudowna. Aksamitna, delikatna a przy tym mimo prasowanej formy bardzo kremowa i 'gładziutka'. Pigmentacja na najwyższym poziomie, dzięki czemu wydajność jest bardzo dobra.
Cudownie się rozcierają, nawet jeśli nałożymy za dużą ilość produktu na pędzel. Ładnie wtapiają się w skórę tworząc naturalny efekt.
Na swatchach poniżej każdy z kolorów to dosłownie jedno maźnięcie, na sucho.
Na skórze prezentują się bardzo naturalnie. Żadnego suchego, mącznego efektu i podkreślania porów czy innych 'defektów' skóry. Zawierają w swoim składzie mikę, która ładnie odbija światło, jednak nie mienią się one zbyt mocno. Na mojej skórze prezentują się jak druga skóra. Cudownie wykańczają konturowanie twarzy i są jak kropka nad 'i'. O ile kiedyś róż stosowałam w co którymś makijażu, tak odkąd pojawiły się róże Feerie Celeste to w każdym jednym makijażu używam właśnie ich.
Nie sądziłam, że w każdym jednym kolorze będę się tak dobrze czuła. Używam całej 10-tki zamiennie. Choć oczywiście mam swoich ulubieńców, m.in. najchłodniejszy nr 09 'Lost in a Fairy Tale', który pasuje każdej brunetce, uwielbiam te jego fioletowe, delikatne tony. Z cieplejszych bardzo polubiłam nr 10 'Autumn Kiss', który cudownie połyskuje złotem, ale delikatnie i subtelnie. Zaskoczeniem był dla mnie odcień 04 'Rhapsody in Pink', który w opakowaniu mi się początkowo nie podobał, ale w makijażu prezentuje się cudownie - taki cukierkowy, delikatny różowy odcień, bardzo dziewczęcy - będzie pasował dosłownie każdej jednej karnacji.
Nie sposób jest nie pokochać ich od pierwszego użycia, tym bardziej jeszcze, że zawierają naturalny skład i na pewno nie zaszkodzą nawet najwrażliwszym cerom.
Makijaże z ich użyciem znajdziecie na moim instagramie: Alieneczka.
Miałyście okazję już przetestować prasowane róże od Feerie Celeste? Który z odcieni szczególnie Wam się spodobał?
Jakie piękne kolory !!!
OdpowiedzUsuń