Nie sposób nie zachwycać się opakowaniem. Dopracowane są w każdym jednym calu. Choć już długi czas obserwuję polepszającą się jakość opakowań polskich kosmetyków, tak tutaj muszę przyznać, że jeszcze tak dopracowanych i przeuroczych nie widziałam wcześniej (i to nie tylko wśród polskich kosmetyków).
Solidna mała, kwadratowa paletka skryta jest dodatkowo w kartoniku, która idealnie chroni ją nie tylko przed zniszczeniem, ale także przypadkowym otwarciem. Dzięki temu idealnie sprawdza się na wyjazdach.
Grafika... BAJECZNA, bajkowa, tajemnicza! Uwielbiam za to markę Pixie Cosmetics i teraz także Feerie Celeste. Choć doceniam zwykle proste opakowania i skupiam się na zawartości, tak trzeba przyznać, że takie cudeńka dodatkowo cieszą oczy. Złote litery dodają elegancji.
Prawdziwe cudeńko! Które zachwyca mnie już od 3 miesięcy i z pewnością tak pozostanie na długo. Nigdy nie znudzi mi się to opakowanie.
W środku znajduje się niewielkie lusterko, jednak wystarczające do poprawek makijażu czy nawet wykonania makijażu w ekstremalnych warunkach. Co ciekawe paletka jest magnetyczna, producent umożliwia uzupełnieniem refillem wymiennego wkładu. Magnes trzyma idealnie, zarówno wkład jak i zamknięcie opakowania palety.
Opakowanie dopracowane w każdym jednym milimetrze i choćbym chciała znaleźć jakąś wadę to nie znajdę. Nie ma!!
Tłoczenie bronzerów jest przepiękne i trzeba przyznać, że zwraca na siebie uwagę.
Bronzery mają dość dużą pojemność - 9 gram. W regularnej cenie kosztują 118 zł. Wydajne jednak są bardzo dzięki bardzo dobrej pigmentacji.
Dostępnych jest 5 odcieni, w przewadze są to bardzo jasne, chłodne brązy do konturowania, jednak znalazło się miejsce także na ciepły odcień idealny do ocieplenia konturu twarzy.
Cieszy mnie to, że cała gama stworzona jest w końcu dla jasnych karnacji, a nie dla mulatek. W końcu Polki w przewadze mają bardzo jasną karnację, a same wiemy jak ciężko znaleźć jasne produkty w drogeriach, czy to podkłady czy bronzery.
Pudry brązujące mają bardzo aksamitną, delikatną konsystencję. Kremowa, 'puszysta', niezwykle przyjemna i przyczepna. Sprasowane, jednak trzeba obchodzić się z nimi delikatnie. Najlepiej używać ich z użyciem pędzli syntetycznych, po moich pierwszych próbach z pędzlami z włosia naturalnego (np. z kozy) puder bardzo pylił i się kruszył. Ale to przez zbyt twarde i ostre włosie. Z delikatnymi, syntetycznymi pędzlami tego problemu nie ma, a i produkt z użyciem tego rodzaju pędzla jest dużo bardziej wydajny. Kwestia kilku użyć i delikatnej wprawy sprawia, że aplikacja Bewitched Bronze to czysta przyjemność.
Pigmentacja jest bardzo dobra, wręcz fenomenalna, jednak ze względu na delikatne kolory ciężko zrobić sobie nimi plamy itp. A dzięki niezwykle aksamitnej konsystencji ich aplikacja jest bardzo prosta. Ładnie się rozcierają, nie tworzą plam, nawet jeśli nabierzemy na pędzel dużą ilość produktu.
Najciemniejsze odcienie z gamy także cudownie sprawdzają się przy jasnej cerze, przyznam, że właśnie tych najciemniejszych używam najczęściej. Niezwykle trafione kolory sprawiają, że korzystam z nich w każdym jednym makijażu.
Trwałość jest bardzo dobra. Od momentu aplikacji aż do demakijażu kolor na policzkach (i nie tylko tam) pozostaje tak samo intensywny. Bronzery nie ścierają się, ładnie prezentują na twarzy bez uczucia suchości. Naturalne, subtelne. Nie podkreślają suchych skórek ani porów.
Dobrze współpracują z innymi kosmetykami, niekoniecznie mineralnymi (choć te używam na co dzień). Testowałam je jednak także z drogeryjnymi podkładami i sprawdzały się tak samo dobrze.
Bronzery ładnie się rozcierają nawet na cięższych, kremowych podkładach.
Bronzery nie oksydują, nie ciemnieją, nie zaskoczy nas po zrobieniu makijażu ciemna, nieestetyczna plama.
Trzeba przyznać, że gama kolorystyczna jest tutaj naprawdę wyjątkowa i niespotykana. Większość kolorów kojarzy mi się z kawą z dużą ilością mleka :)
Każda bladolica osoba znajdzie dla siebie idealny odcień.
Odcień nr 100 Taupe Whisper to matowy, jasny beż z nutką szarości. Typowy chłodny odcień brązu bez jakiejkolwiek nuty pomarańczu. Idealny do porcelanowych, jasnych, chłodnych cer (ale nie tylko).
101 Butterly Beige - to matowy jaśniejszy beż od nr 100, jednak delikatnie cieplejszy. Kojarzy mi się z biszkoptem, jednak tak jak w przypadku nr 100 nie znajdziemy w nim pomarańczowych tonów.
Ciepło-chłodny, ciekawy odcień dla jaśniutkich cer o cieplejszej karnacji.
110 Ancient Amber - matowy odcień jaśniutkiego beżu o delikatnym bursztynowo-świetlistym kolorze. Matowy, jednak z nutką satyny (jednak bez drobinek). Dla jasnych karnacji o cieplejszym zabarwieniu skóry, ale świetnie się także sprawdzi u osób z porcelanową i ziemistą karnacją.
200 Vintage Dream - jasny brąz, w który ma matowe wykończenie. Dla jasnych i średnich karnacji. Mój ulubieniec całej gamy kolorystycznej. Idealny do konturowania twarzy. Nie jest jednak zbyt chłodny, ani szaro-ziemisty.
210 Serenade for Summer - najcieplejszy odcień całej gamy, matowy, delikatnie satynowy złocisty ciepły (ale nie ceglasto - pomarańczowy) brąz muśnięty słońcem. Piękny odcień i wraz z nr 210 to mój faworyt.
Swatche poniżej, dołączyłam także do nich bronzer Pixie Cosmetics 'Scuplting' w celu porównania koloru.
Bardzo lubię łączyć kolory ze sobą - ulubionym duetem jest tutaj delikatny nr 100 i 210 (delikatny chłodny odcień oraz najciemniejszy, cieplejszy), tworzę nimi ładne, delikatne przejście kolorów.
W użyciu możecie je zobaczyć w ostatnich kilku makijażach na moim Instagramie.
Pudry są wykonane w 100% ze składników pochodzenia naturalnego., wzbogacone są m.in. w ekstrakt z brązowych alg, które działa na skórę pielęgnująco i ochronnie.
Od momentu otwarcia puder ma ważność 24 miesięcy. Wydajny jest niesamowicie, choć używam ich przy każdym jednym makijażu od ponad 3 miesięcy to jeszcze nawet tłoczenie mam widoczne (ale też ma znaczenie tu to, że używam 3 kolory na raz). Jednak nawet przy codziennym makijażu tak pojemny bronzer wystarczy na okres minimum 4-5 miesięcy.
Zachwycona jestem zarówno samym pudrem, którym osiągam wymarzony efekt, jak i opakowaniem. Mam nadzieję, że wkrótce ukażą się kolejne, mineralne, naturalne kosmetyki w tak pięknych opakowaniach.
Jak Wam się podoba tak nietypowa gama kolorystyczna pudrów brązujących?
opakowania są obłędne, mimo, że jestem blada to używam ciemnych bronzerów
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam Pixie kosmetyków osobiscie, choć naprawdę pięknie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńWygladaja bardzo uzachecajaco :D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam że pixie ma podmarkę. Opakowania zachwycają i mnie. Nie mogę się napatrzeć jak są dopracowane. Bardzo lubię testować bronzery i ten też bym chętnie wypróbowała. Super że porównałaś swatche wszystkich kolorów. Ułatwi to zakupy nie jednej osobie. 101 wygląda u Ciebie jak puder :D. U mnie 3 górne pewnie też by tak wyglądały i kierowałabym się ku najciemniejszemu ;)
OdpowiedzUsuń